INFORMACJE





             Nasza przygoda z kynologią w prawdziwym tego słowa znaczeniu zaczęła się marcu 1998, kiedy to do naszego domu przybył pierwszy Nowofundland - ANDRA Futrzana Willa. Wcześniej mieliśmy zawsze psy, ale nasze marzenia kierunkowały się właśnie ku tej rasie. Niutka, bo tak ją w skrócie nazwaliśmy, szybko zawojowała nasze serca i myśli, ale jeszcze dwa lata trwało, zanim odważyliśmy się pojechać z nią na pierwszą wystawę. Przedtem jakoś nie mogliśmy zrozumieć, jak to jest, że ktoś( wariat czy co?) wstaje o świcie, jedzie często kilkaset kilometrów tylko po to, żeby przez 5 minut pobiegać z psem po ringu. Dyletanci!!! Ale pojechaliśmy i się zaczęło - pierwszy złoty medal i jakby mała niecierpliwość w oczekiwaniu na kolejny występ. Po drugiej wystawie byliśmy już całkiem "ugotowani". Kolejnych wystaw nie mogliśmy się doczekać. Każda wystawa uczyła nas czegoś nowego, z każdej wynosiliśmy jakieś doświadczenie. W tym czasie zacząłem ( po cichu, żeby żona nie usłyszała) myśleć o towarzystwie dla Niutki. Tak trafiłem do Pleszewa, do hodowli Pana Mirona Baszyńskiego i pewnego pięknego wrześniowego dnia przyjechał do nas kolejny niufek - BEN Ba-Ula. Kochany "rudzielec"- wniósł nowe życie do naszej psiarni. Pierwsze spotkanie z Niutą - każdy pies zachowuje się tak jakby drugi nie istniał. Na noc powrót z ogrodu do domu - najpierw cisza, potem jakieś nieśmiałe piszczenie. Noc ciepła, wypuściliśmy je do ogrodu i wtedy się zaczęło - gonitwy aż ziemia dudniła, skoki, zabawy. Niusia mimo swoich prawie 3 lat zachowywała się jak pięciomiesięczny szczeniak. Po tygodniu były już tak ze sobą zżyte, że każde rozdzielenie było dla nich prawdziwym nieszczęściem, zwłaszcza dla Bena. Teraz już długo nie trwało, kolega znalazł ogłoszenie na telegazecie o kolejnej suni, która jest na sprzedaż. Mimo fatalnej pogody, w środku lutego pojechałem po nią 600 kilometrów. Jak przywiozłem ją do domu, była obrazem nędzy i rozpaczy. Był to pies po tzw. przejściach. Wychudzona, głodna, przerażona. Pies, który w wieku dwóch lat był tylko raz w życiu zaszczepiony(u hodowcy), nie odrobaczany. Bała się wszystkich ludzi, ale zwłaszcza kobiet. Do żony podeszła po raz pierwszy po tygodniu. Do dziś zresztą łatwiej akceptuje mężczyzn, chociaż nieufność w stosunku do obcych jej pozostała. Ale jak każdy stwór z tak zwanego odzysku, za okazane jej serce i cierpliwość wynagradza nas w dwójnasób miłością i oddaniem. TERI z Bobrovnickeho Udoli bo tak brzmi jej rodowodowe imię szybko zaprzyjaźniła się z pozostałą dwójką i stworzyły cudowne "nowofundlandzkie stado".
           Lipiec 2002 - trafiła do naszego stada kolejna psina, długo poszukiwana, brązowa Nowofundlandka - DARLING AMBER Królowej Mórz. W krótkim czasie zakochała się w Benie i zawojowała jego oobowość bez reszty. Nie sposób oprzeć się jej zawadiackiej minie, spojrzeniu urwisa i radosnemu usposobieniu. Nie wyobrażamy sobie już życia bez Nowofundlandów, bez zabaw i spacerów z nimi, bez wystaw i kontaktów z innymi "niufkarzami". Część znajomych nie zaakceptowała naszego hobby, ale Ci, którzy pozostali podzielają naszą pasję i kibicują nam we wszystkich niufkarskich przedsięwzięciach. Dzięki naszym psom poznaliśmy wielu wspaniałych ludzi, którzy jak my pasjonują się tą wspaniałą rasą i w nich zyskaliśmy cudownych przyjaciół nie tylko w Polsce, ale i na całym świecie. Możemy na nich liczyć w każdej sytuacji i porozmawiać na psie tematy zawsze gdy mamy ochotę "pogadać", zawsze, gdy mamy problem, nie tylko psi zresztą. Chcielibyśmy w tym miejscu podziękować tym wszystkim, dzięki którym nasza przygoda z kynologią rozwinęła się, dzięki którym w chwilach zwątpienia nabieraliśmy sił i otuchy do dalszej przygody z Nowofundlandami, dzięki którym otworzył się przed nami świat i wiara w człowieka i przyjaźń.